wtorek, 9 lutego 2016

09/02/2016

Drugi post w tym miesiącu, w sumie nawet w przeciągu tygodnia. Jakby powiedziała to moja koleżanka, niezłe turbo-combo.

Uwaga, będzie to najbardziej motywacyjna notka na jaką mogę sobie pozwolić, żeby nie wyszło sztucznie.

Powiem ci coś, co sam dobrze wiesz. Świat to nie samo słoneczko i tęcze. To podłe i okrutne miejsce i nieważne, jaki z ciebie twardziel, powali cię na kolana i tak przytrzyma, jeśli na to pozwolisz. Ty, ja ani nikt inny nie bije tak mocno, jak życie. Ale nie chodzi o to, jak mocno bijesz. Chodzi o to, jak mocno możesz oberwać i ciągle przeć do przodu. Ile możesz znieść i ciągle przeć do przodu. Tak się zwycięża!

Jest to chyba mój ulubiony cytat. Co prawda w filmie ma on kontekst walki, takiej na ringu (Pochodzi on z filmu Rocky Balboa), jednak jest na tyle uniwersalny, że każdy może "dopasować" go do swojego życia.

Bo sukcesem nie jest to, ile dostaniesz punktów z testu z fizyki, że zostaniesz wyróżniony w jakimś konkursie plastycznym czy pojedziesz na zawody sportowe.
Nie. To nie są sukcesy.
Sukcesem jest to, ile razy oberwiesz i to mocno, zostaniesz zmieszany z błotem, powiesz sobie "nie dam rady, naprawdę już nie dam rady", a jednak wstaniesz, zetrzesz z siebie to całe błoto i zaczniesz znowu funkcjonować normalnie, jakby nigdy nic się nie stało. To są prawdziwe sukcesy.

Każdy z nas przecież ma takie momenty. Kiedy nie chce mu się już nic, ma dosyć, nieprawdaż? Oczywiście z różnych powodów, przeróżnych. Niektóre można zapobiec, inne nie za bardzo.

Ostatnio nauczyłam się na to nie reagować.

Jakoś nie wiem, może to przez koniec szóstej klasy, kiedy wszystkie moje koleżanki z klasy (wszystkie oprócz jednej, rozsądnej, która stała cały czas z boku, nie udzielała się) nagle jakby zmówiły się przeciwko mnie i jeszcze jednej dziewczynie. Okej, zmówiły to złe słowo. Ale nagle jakby zaczęły mieć do nas "sapy" o... nasze rzeczy materialne. Na początku strasznie się tym przejęłyśmy. Fakt faktem, że wcześniej raczej ze sobą nie rozmawiałyśmy, ta sytuacja jakoś nas do siebie zbliżyła.
Sytuacja doszła do tego, że raz jedna z nich odmówiła pożyczenia 20 groszy, ponieważ zabrakło mi do kanapki czy czegoś tam w sklepiku, i jeszcze dodała bardzo inteligentny komentarz - "A co, córeczki szefa na kanapkę nie stać?". Zaś ta druga dziewczyna była krytykowana za to, że kupiła nowe Nike'y - "Nie kupuj tych butów! Niektórzy nie mają pieniędzy na jedne takie, a ty tak często nowe kupujesz!". I tak dzień w dzień. Także dowiedziałam się z ich plotek, ile miesięcznie zarabia mój tata, ile metrów kwadratowych ma moje mieszkanie oraz ile kosztował nasz remont. Śmieszne, prawda? Zwłaszcza, że moje dwie najbliższe przyjaciółki też brały w tym wszystkim udział. Później stwierdziłyśmy, że mamy na to wylane. Zaczęłyśmy trzymać się chłopaków, nie dziewczyn. Wskutek tego znowu stałyśmy się obiektami plotek - niestety albo stety tamte dziewczyny traktują chłopaków jako inną rasę, a to, że my z nimi rozmawiałyśmy, to już w ogóle niemożliwe! I dlatego właśnie pokłóciłyśmy się z moją najlepszą przyjaciółką, ponieważ poszłam do klasy z tą właśnie koleżanką, która była krytykowana za buty, oraz tymi chłopakami, z którymi się kumplowałyśmy, kiedy tamte dziewczyny myślały tylko o tym, jak inaczej mogłyby nas upokorzyć, a nie z nią oraz tymi właśnie koleżankami i chłopakami, którzy traktują dziewczyny jak inną rasę.

Trochę dziwna sytuacja, ale prawdziwa. Od tego czasu nie przejmuję się tak bardzo tym, co mówią o mnie inni.
Ale i tak są takie momenty, kiedy mam dość. Kiedy bliscy znowu zaczynają nazywać mnie per "szmata", "suka", "gówniara".
Trochę robi mi się smutno, trochę wiem, że musiałam sobie czymś zasłużyć.

I przez obie te sytuacje nauczyłam się, że wszystkie te motywatory mówiące "BĘDZIE LEPIEJ, UŚMIECHNIJ SIĘ!!!!11!!!1" to jedno wielkie zakłamane g*wno.

Bo czy ktoś zapewnił Was, że ten świat w zamyśle miał być idealny?
Czy kiedy się rodziliście, powiedzieli Wam "Będziecie mieli idealne życie, cały czas się uśmiechać, będziecie życzliwi i życzliwie traktowani, zawsze będzie świeciło słońce?"?

Dlaczego więc łudzicie się, że tak będzie?

Świat nie jest piękny. Wasze życie nie będzie piękne. Oberwaliście już wiele razy, i jeszcze więcej oberwiecie. Będziecie ryczeć. Obgryzać paznokcie ze stresu. Pić litry kawy, aby utrzymać się przy świadomości, bo kolejna noc z rzędu była nieprzespana.
I to normalne. Musicie się z tym oswoić.
Takie w zamyśle jest życie. Czasem idealne, piękne, czasem bezlitosne, męczące, złe. Jest tak pięknie, potem wszystko się wali.
I wiecie co?
Zło jest dobre.
Gdyby świat nie miał zła, nie docenialibyśmy dobra.
Nie docenialibyśmy, jak ważne jest cieszenie się chwilą, nie wiedzielibyśmy jak dobierać przyjaciół.
W źle jest ukryty sens. Jaki? Nie wiem. Nikt tego nie wie. Jednak musicie wiedzieć, że nic nigdy nie dzieje się przez przypadek. My też nie istniejemy przez przypadek.

To tyle, co chciałam napisać.
Pozostawiam Was w tym momencie, możecie teraz skłonić się do nieco większej refleksji.


Do napisania,
Lama xx 

piątek, 5 lutego 2016

05/02/2016

Pierwszy post w nowym roku. Wow.

Ostatnio moje "przyjaciółki", "koleżanki", czy jak to tam nazwać, zainspirowały mnie swoją postawą do napisania tego oto posta. Oczywiście nie mam zamiaru tu ich obrazić, wyżyć się czy w jakikolwiek sposób odreagować, po prostu dały mi świetny przykład postaw. Bez przedłużania zapraszam.

Nie chcę zacząć tego jak rozprawki, ale chyba nie mam wyjścia. (Ogólnie nie lubię zaczynać, pisać wstępu, po prostu NIE). Wydaje mi się, że każdy ma jakiegoś najbliższego znajomego, przyjaciela, kumpla or whatever. Nieważne, czy to ktoś ze szkoły, z podwórka, jakiejś grupy czy Internetu. Ważne, że ta osoba jest. Czasem ludzie mają kilka takich osób, myślą sobie, że to fajnie, że tyle osób mnie lubi i im ufam i ogólnie przyjaciele!!. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wobec niektórych się myliłam.

Gdybym teraz zaczęła się rozwodzić nad wszystkimi to napisałabym księgę w grubości podobnej do Biblii. Nie chcę pisać każdego błędu każdej osoby, bo nikt nie jest perfekcyjny, ani ja, Ty, Twój Dziadek czy piesek, prawda? Każdy z nas popełnia błędy, kłamie, obgaduje itp. 

Jednak ostatnio spotkała mnie bardzo niemiła sytuacja z moją najlepszą przyjaciółką ze szkoły.
Oraz z najlepszą przyjaciółką od urodzenia.
W sumie podobne okoliczności.
Rzeczy błahe, a jednak.

Z moją przyjaciółką ze szkoły poszło mniej-więcej o to, że chciała iść ze mną do gimnazjum. Do gimnazjum oddalonego od mojego domu jakieś 10 km, wcale nie po drodze, ze słabymi wynikami, gdzie nie miałam zamiaru iść. Powiedziałam jej, że mam tylko jeden wybór i jest to gimnazjum w tym samym budynku, gdzie była nasza podstawówka - nauczycieli znam, otoczenie też, dużo znajomych idzie. Wtedy właśnie zaczęła oskarżać mnie o to, ze nie jestem jej prawdziwą przyjaciółką, że mi na niej nie zależy, bo jakbym ją lubiła to poszłabym z nią, a nie z moją starą klasą i tego typu rzeczy. Ja się tym nie przejmowałam, bo uznałam, że jej przejdzie. GDZIE TAM. Od tego czasu cały czas ma do mnie o coś pretensje. Nawet to, że teraz w klasie mam przyjaciółkę!, znaczy, że już jej nie lubię. (To oczywiście nie prawda, nadal zależało mi na naszej przyjaźni, ale tylko ja o nią dbałam. Ja zawsze dzwoniłam pierwsza, pisałam pierwsza, zapraszałam gdzieś. Trochę przestało mi zależeć kiedy ona tylko czekała na moje zaproszenie nie dając od siebie nic.) Nie wiem, chyba ona liczyła na to, że będę siedziała gdzieś z boku wiecznie sama tylko dlatego, że nie ma jej. Oczywiście nie obeszło się od grubych argumentów na czacie na Facebooku, a jak spotkałyśmy się twarzą w twarz to już znowu przyjaciółka. Mogłaby się zdecydować. 

Podobnie było z tą drugą dziewczyną, z którą znamy się od urodzenia i przyjaźnimy. Też poszło o szkołę. Tyle że razem trafiłyśmy do klasy. My i nasze przyjaciółki (jeśli mam być szczera, to tak właśnie było - coraz mniej czasu spędzałyśmy razem, a bardziej z innymi dziewczynami - ja z jedną, ona z drugą, co nie zmienia faktu, że nadal chodziłyśmy razem do kina, spędzałyśmy czas w wakacje i takie tam). Cztery dziewczyny. Reszta to nowe osoby, nieznane. Naraz stwierdziłyśmy, że zmieniamy klasy. I tu początek problemu. Ona chciała iść do jednej klasy, ja do drugiej. Ona zaczęła mi argumentować, że ta klasa, do której ja idę jest słaba, słaba wychowawczyni, nudni ludzie i takie tam. Ja nie miałam zamiaru ustąpić, bo wiedziałam czego chcę. Wiedziałam, ze chcę iść do akurat tamtej klasy, bo mam tam bliższych znajomych. Historia kończy się tak, że obie poszłyśmy do różnych klas. Jednak ona już nie mówi mi nawet głupiego "cześć" na korytarzu. Kiedy podchodzę do niej, aby pogadać, ona akurat musi gdzieś iść, coś załatwić.

Liczyłam, że obie przyjaźnie "przetrwają" to, bo są prawdziwe. Jak widać, nie były. 
Jednak nie żałuję moich wyborów. To, że moje dawne przyjaciółki już nimi nie są wcale mnie nie martwi. Po prostu nie przetrwały próby czasu. (Boże, brzmię jak prawdziwa egoistka). Gdybym ich posłuchała raczej nie byłabym jakoś szczęśliwa. Teraz jest mi dobrze w tej szkole i tej klasie, z tymi ludźmi i tą wychowawczynią.

Tego życzę też Wam, abyście podejmowali dobre wybory, takie, jakie uszczęśliwią WAS, nie innych. Jeśli przez wasz wybór odwrócą się od Was z pozoru bliscy znajomi, oznacza to, że raczej nie byli tacy bliscy. Wierzcie mi. 

____________________________________________

Podsumowanie stycznia 2016

~~KSIĄŻKOWE~~


"Pandemonium" - Lauren Oliver
Wiem, że nazwa nie zachęca (Pandemonium - królestwo władcy piekieł i demonów), ale książka nie o tym.
Jest to druga część trylogii "Delirium", w której miłość jest zakazana. Chciałabym napisać więcej ale okropnie bym zaspojlerowała. 

~~FILMOWE~~
"Zjawa"

Nowy film z Leonardo DiCaprio. Ludzie się tym zachwycają, jednak wg mnie trochę za długi. Ileż można? 2,5 godziny oglądania jak Leo pitoli coś po indiańsku (angielskiego zapomniał), lezie po śniegu i krwawi. Podobno jest 18+ ze względu na swoją drastyczność a moja wychowawczyni uznała, że obejrzała wszystkie horrory w skrócie i następnym razem idziemy na komedię romantyczną. Ja uważam, że nie był drastyczny. (Mówi to najbardziej strachliwa osoba, jaka chodzi po tej Ziemi).

~~MUZYCZNE~~
"Me, Myself & I" - G-Eazy x Bebe Rexha

Cóż mogę pisać o piosence? Polecam, naprawdę dobra, zakochałam się.

+Trzymajcie za mnie kciuki aby w lutym udało mi się przeczytać wszystkie książki, które są na mojej liście, czyli:
-"Requiem" Lauren Oliver
-"Delirium. Opowiadania" Lauren Oliver
-"Powód, by oddychać" Rebecca Donovan
-"Playlist for the dead. Posłuchaj, a zrozumiesz" Michelle Falkoff
-"Dary anioła. Miasto kości" Cassandra Clare
-"Krzyżacy" Henryk Sienkiewicz
-"Dzieje Tristana i Izoldy" Joseph Bedier

(ze szczególnym naciskiem na dwie ostatnie, bo to lektury ;))

Do napisania
Lama xx

niedziela, 13 grudnia 2015

13/12/2015

Przerażającym faktem jest to, że od publikacji mojego ostatniego posta miałam już zaczęte, zaplanowane trzy kolejne wpisy, jednak nie miałam czasu aby otworzyć laptopa i wcisnąć głupiego "opublikuj". Mam coraz mniej czasu na cokolwiek. Szczerze najchętniej nie wychodziłabym z domu do szkoły, ubrałabym się w najgrubszy sweter jaki posiadam i piła herbatę lub cokolwiek innego, ale ciepłego.
NIENAWIDZĘ ZIMY.
Jest tak zimno, że palce Ci drętwieją (nawet w rękawiczkach). Kiedy spadnie śnieg trzeba wstawać wcześniej, aby odśnieżyć samochód. Zresztą kiedy wchodzisz do domu cała podłoga jest mokra - od śniegu. Jednak w tym poście nie mam zamiaru wyżalać się jak bardzo nie lubię tej pory roku, a będzie to post o tematyce świątecznej. Wiem, że do świąt tylko 11 dni, ale cóż poradzę, że jestem pospieszna niczym pociągi PKP? *ba dum tss* Nie przedłużając - zapraszam.

TOP 7 ŚWIĄTECZNYCH PIOSENEK
Niezbyt lubię te "nowe" utwory, według mnie nie oddają klimatu Świąt.
KOLEJNOŚĆ NIE JEST PRZYPADKOWA.

7. Wham! - Last Christmas

Bardzo lubię tę piosenkę, jednak ma ona 7. miejsce, ponieważ w grudniu jest grana WSZĘDZIE i PRZEZ CAŁY CZAS.

6. Mariah Carey - All I Want For Christmas Is You


Sytuacja tutaj jest taka sama jak z wcześniejszą propozycją.

5. Shakin' Stevens - Merry Christmas Everyone


Okej, tu nie ma nic a nic nadzwyczajnego. Ot, zwykła świąteczna piosenka. Ale wpada w ucho.

4. Margaret - Coraz Bliżej Święta


Prawdą jest to, że wolę tę piosenkę w wykonaniu Ani Szarmach, jednak ta ma w sobie TO COŚ. Aha, no i najlepsze ostatnie 10 sekund.

3. Anna Karwan - What The World Needs Now

Dobra. Ta piosenka nie ma wiele wspólnego ze świętami, jednak mi bardzo się z tym kojarzy. Czemu? Nie mam pojęcia. Może dlatego, że jest ona z soundtracku do filmu :Listy do M" (filmu świątecznego), a może dlatego, że zawsze zimą na tańcach tańczymy walca do tej właśnie piosenki? Zresztą jest to nieważne. 

2. John Lennon - Happy Xmas (War is over)

 Ta piosenka jest po prostu wspaniała, co tu dużo pisać. Uwielbiam Lennona więc kolejny plus. Polecam.

1. Paul McCartney - Wonderful Christmas Time

 I oto jest mój świąteczny must have! Święta bez tego kawałka to nie święta. Ten utwór ma w sobie to coś, za co go po prostu uwielbiam.

+bonus :)

Tak oto kończę pisać posta. Wesołych Swiąt (na wypadek, gdybym życzeń nie mogła złożyć później.)

Do napisania,
Lama xx
Keiko Amane Land Of Grafic